,,W morzu żyją rekiny, zaś w oczach ludzi nienawiść."
-Jeszcze trochę w lewo, jeszcze bardziej, jeszcze i... O
idealnie!- krzyknęła uradowana Caroline odhaczając kolejny punkt w swoim
niebieskim notesie organizacyjnym.
Uśmiechnęła się do
chłopaków stojących na drabinie i poprawiła niesforny kosmyk jasnych włosów.
Już od 3 godzin biegała po szkolnym boisku nadzorując pracę przygotowawcze
przed jutrzejszym dniem. W środku, aż buzowała w niej ekscytacja oraz radość.
Zadowolona z siebie postukała w dolną wargę czarnym długopisem, po czym
odwróciła się na pięcie wpadając na kogoś.
-Oh,
przepraszam-mruknęła schylając się po upuszczoną własność.
Nozdrza dziewczyny zaatakował przyjemny zapach męskich
perfum, od których dostała zawrotów głowy. Podniosła pospiesznie wzrok i
oniemiała widząc wpatrujące się w nią błękitne oczy. Miała wrażenie jakby
zaglądały bezpośrednio w jej duszę ilustrując dokładnie każde wspomnienie.
Zamrugała kilka razy by otrząsnąć się z tego, po czym stanęła wyprostowana.
-Witaj
kochana-odparł uśmiechając się lekko.
-Co ty tu robisz?-
spytała ostro.
Spojrzała na jego
wyciągniętą dłoń trzymającą pisak.
-To chyba
twoje-uniósł brwi oddając jej przedmiot.
Caroline odebrała
zgubę czując, że oblewa się rumieńcem, gdy ich palce się spotkały. Odruchowo
cofnęła rękę wbijając wzrok w ziemię i próbując zasłonić włosami czerwone plamy
na policzkach. Ale chyba nie za dobrze to wyszło, bo do jej uszu dotarł cichy
śmiech mężczyzny.
-Nie widziałaś
Rebekhi?- odezwał się w końcu przerywając niezręczną ciszę.
Blondynka uniosła
podbródek dotykając twarzy, żeby sprawdzić czy aby nie jest gorąca.
Potwierdzając w myślach swoje przypuszczenie spojrzała na Mikaelsona spod
przymrużonych powiek.
-Była tu
gdzieś...razem ze Stefanem-mruknęła z pogardą i przeczesała palcami długie włosy.
Zauważyła, że mina
hybrydy momentalnie stężała. Zainteresowana tą nagłą zmianą humoru skrzyżowała
ręce na piersi, po czym wykrzywiła kąciki ust w przebiegłym uśmieszku. Miała
idealną okazję by mu dopiec zwłaszcza teraz, gdy okazało się, że Rebekah i
młody Salvatore to dość drażliwy temat.
-Chyba go obejmowała, ogólnie byli tacy szczęśliwi-
skłamała.
Machnęła dłonią
jakby to była nie warta uwagi błahostka i zaśmiała się donośnie. Klaus zmierzył
wampirzycę uważnym spojrzeniem. Na jego twarzy znajdowała się poważna maska,
którą po chwili zdjął sam jej wtórując. Całkowicie zbita z tropu zacisnęła usta
w cienką linie przełykając głośno ślinę. Czego
on chce? Pomyślała rozglądając się na boki. Przy stoisku z ulotkami
zauważyła zmierzającą w ich stronę Elenę. Lekko przestraszona przygryzła wargę
tak mocno, że poczuła przyjemny, metaliczny smak. Od samego rana unikała
przyjaciółki oraz rozmowy na temat tego co widziała w sypialni Damona. Bała
się, że wieloletnia przyjaźń mogła zostać nagle zachwiana, a wrażliwość
Gilbertównej jeszcze bardziej pogorszyła by sytuacje.
Od momentu, kiedy
została wampirem jej smutek i żal były spotęgowane dwu a nawet trzy krotnie.
Caroline nie wyobrażała sobie jak bardzo runął by świat dziewczyny, która w
swoim życiu już przeszła pogrzeb kochających rodziców.
-W czymś mogę ci
jeszcze pomóc?- spytała uprzejmie licząc w myślach metry, które dzieliły ją od
sądu.
Coraz wyraźniej
słyszała dudniące kroki Eleny.
-Dałabyś się
zaprosić na kawę?
-Nie wiem czy
zauważyłeś, ale jestem zajęta- odparła wycierając dłonie w morelową bluzkę.
20 metrów…15…10… Serce w piersi Caroline
zaczęło boleśnie obijać się o żebra, a oddech przyspieszył. 6 metrów…3…
-Cześć Caroline-ozwała
się podchodząc bliżej.
Spojrzała nie
pewnie na stojącego dumnie Klausa i uniosła ciemne brwi.
-Witaj Eleno-
uśmiechnął się lekko.
Brunetka
zignorowała go, po czym przetarła zaczerwienione od płaczu oczy. Nie chciała
martwić przyjaciółki, która chyba nawet na nią nie zerknęła, więc trochę ją to
ucieszyło, ale też zaniepokoiło.
-Możemy po…
-O cholera! Już ta
godzina, a tortu nadal nie ma. Muszę iść!- przerwała Caroline odwracając się i
odchodząc.
Wściekła na swoją
przyjaciółkę położyła dłonie na biodrach ze świstem wypuszczając powietrze z
płuc. Co tu się dzieje?! Już od rana mnie
unika! Wrzasnęła w duchu, po czym przyjrzała się pierwotnemu, który stojąc
z założonymi rękami mruczał coś pod nosem. W sumie jakby tak popatrzeć to
byłaby z nich dobrana para. On ten zły, a ona zagrałaby tą dobrą. Jak w teatrze
każda chwila pięknie wyreżyserowana. Ale
przecież Caroline kocha Tylera. Tylera, który ...prowadza sie z tą wilczycą
Hayley? Oczy Eleny momentalnie zrobiły się ogromne, miała wrażenie, że
całkowicie wyszły z orbit. Otworzyła usta niedowierzając w to co widzi.
Lockwood stał w cieniu budynków i obejmował wysoką brunetkę. Spróbowała wytężyć
słuch, ale na nic zdały się jej starania, gdy co chwila z równowagi wytrącał ją
dziwny odgłos. Zdenerwowana przeniosła wzrok na źródło dźwięku, a tak dokładnie
to na czarnego kota, który drapał pazurami spróchniałą korę drzewa.
-Cholerne
koty-mruknęła ukradkiem pokazując kły.
Zwierzę od razu
zeskoczyło z gałęzi i schroniło się w pobliskich krzakach.
-Nie sądziłem, że
tak łatwo tracisz kontrolę-odparł Klaus.
Albo jej się
wydawało, albo wyłapała w głosie mężczyzny nutkę zdziwienia. Wywróciła
teatralnie oczami i oblizała malinowe usta.
-A ty co tutaj
robisz? Znowu cię odrzuciła?- spytała unosząc lewą brew.
Zaśmiał się
nerwowo, po czym włożył ręce do kieszeni jeansów. Elena stąpała po cienkim
lodzie, co doskonale wiedziała, ale nic sobie z tego nie robiła. Od chwili gdy
się obudziła czuła w sobie dziwną odwagę, która wcześniej kryła się pod grubą
powierzchnią smutku oraz żalu. Uniosła wojowniczo podbródek pokazując w ten
sposób, że nie jest całkowicie bezbronna.
-Chyba jesteśmy
tutaj w tej samej sprawie.
-Czyżby?-
poprawiła niesforny kosmyk włosów.
-Nie szukasz
przypadkiem chłopaka...wampira, wysoki, brunet. Jak on miał? A!
Salvatore-powiedział nie spuszczając wzroku z zakłopotanej dziewczyny.- Nie
zawieruszył ci się nikt taki?
-Nie. Przyszłam
pomóc przed rozpoczęciem-oznajmiła zadowolona z siebie.
Rozejrzała się
dookoła , a jej wzrok przykuły ćwiczące cheerleaderki.- Wybacz, ale śpieszę się
na próbę-dodała odwracając się na piecie.
Odeszła zaledwie 10 metrów, kiedy usłyszała głos Mikaelson'a.
Odeszła zaledwie 10 metrów, kiedy usłyszała głos Mikaelson'a.
-Umiesz się
wywinąć panno Gilbert. Lecz wiedz, że kłamstwo zaprowadzi cię na samo dno!
Przystanęła na moment dokładnie studiując
każde słowo. Po plecach przeszedł jej lodowaty dreszcz, choć na dworze było
mniej więcej 30 stopni, a wiatr ledwo co poruszał listowiem. Bardzo dobrze
czuła świdrujący wzrok pierwszego, ale nie odwróciła się, tylko zniknęła za
drzwiami sali gimnastycznej.
***
Caroline stała
oparta o ścianę budynku głównego, przyglądając się smakołykom znajdujących się na
długim stole. Miała ogromna chęć spróbowania, ale hamowała się bo ważniejszą
rzeczą było unikanie Eleny. Nie czuła się dobrze przez to, że musi uciekać
przed przyjaciółką, lecz jej zdaniem najpierw powinna porozmawiać ze Stefanem,
a nie z nią. Wychyliła się zza rogu by sprawdzić czy droga jest czysta.
-Hej, Care!-
krzyknął Matt.
Dziewczyna
podskoczyła przestraszona i odwróciła się do chłopaka.
-Nigdy… ale to
przenigdy nie rób tego więcej-odparła słysząc w uszach głośny szum krwi.
-Przepraszam nie
wiedziałem, że aż tak jestem straszny-wzruszył ramionami.- A jednak bycie
człowiekiem ma swoje plusy. Nie jestem idealny i piękny jak wy- dodał, po czym
zaśmiał się przeciągle.
-Nikt nie jest
idealny-podsumowała otrzepując bluzkę z czerwonego pyłku pochodzącego z cegieł.
Uwielbiała tego
blondyna, ale teraz wolałaby pobyć sama. To byłby wielki plus w jej kamuflażu.
-Chowasz się przed
kimś?
-Niee. No co ty
sprawdzam czy wszystkie przekąski już dotarły-powiedziała uśmiechając się.
Szybkim gestem
pokazała zastawiony blat. Matt spojrzał na nią podejrzliwie, ale nie odezwał
się za co mu w duchu podziękowała.
-Lepiej sprawdzę
jak sprawa z balonami na bal. Cześć!- pożegnała się i ile sił w nogach
popędziła w stronę klasy od historii.
Zatrzymała się
dopiero w drzwiach, po czym widząc znajomą sylwetkę ruszyła jak burza po drodze
potrącając jednego z uczniów.
-Stefan!- warknęła
podchodząc bliżej.
Chłopak uśmiechnął
się lekko na jej widok wypuszczając w połowie napompowany balon.
-Dlaczego jeszcze
nie rozmawiałeś z Eleną?
Nie odpowiedział
tylko wyszedł z pomieszczenia, lecz nie uwolnił się od Caroline, która wytrwale
przedzierała się za nim przez tłum ludzi.
-Odpowiesz
mi?!-krzyknęła przystając przy szafkach.
Salvatore odwrócił
się do niej od niechcenia i podrapał się po głowie. Otworzył usta by coś
powiedzieć, ale do ich uszu dobiegł dźwięk komórki.
-Odbierz-mruknęła
z naciskiem.
Niezauważalnie
pokiwał głową, po czym wyjął urządzenie z tylniej kieszeni. Zdziwił się na
widok nie znajomego numeru, lecz był pod bacznym spojrzeniem wampirzycy i musiał odebrać.
-Halo?
-Stefan! Dlaczego nie odbierasz?! Martwiłam
się o ciebie.
-Eleno to nie jest
rozmowa na telefon. Po zresztą jestem teraz zajęty-odparł odchodząc trochę
dalej.
-No to się spotkajmy... Damon tez nie był
skory do rozmów.
-Co? O co ci
chodzi?- spytał lecz odpowiedziała mu głucha cisza, która została przerwana
dopiero po chwili przez donośny śmiech.
-Nie poznajesz mnie?
-Katherine
-Brawa dla pana spostrzegawczego, a jeżeli
chodzi o tą moją tanią podróbkę to coś nie tak? Widzę, że jakiś konflikt-ozwała
się wzdychając.
-Czego chcesz?-
spytał wtapiając się w tłum.
Chciał mieć
pewność, że przyjaciółka nie usłyszy tej rozmowy.
-Dlaczego sądzisz, że coś chce? To już nie
mogę zadzwonić i spytać się co u ciebie słychać?
-Za dobrze cię
znam. Nie uwierzę w twoje marne bajeczki.
-No cóż sama w nie już nie wierze, ale sądzę,
że uszczęśliwienie wszystkich ludzi jest niemożliwe. Lecz wkurzanie
wszystkich wokół jest prostsze i bardziej zabawne.
***
2 godziny wcześniej…
Promienie
słoneczne wpadały przez szparę w zasłonie i oświetlały mahoniowy stolik, na
którym stała pusta kryształowa szklanka. Damon już dawno zrezygnował z niej i
pił ulubionego Burbona prosto z butelki. Musiał zatopić swój błąd jaki
popełnił, a nie tylko go wykąpać w takiej małej ilości. Wiedział doskonale, że
ten pocałunek nie ujdzie mu na sucho. Co prawda nie raz zdarzyło mu się
pocałować Elenę, ale po tym wszystkim zawarł z bratem przysięgę.
„ Uszanuję wybór Eleny i nie tknę jej choćbym miał spłonąć na słońcu”
Tymi słowami
przypieczętował ich umowę, lecz teraz ją złamał i miał prawdziwe kłopoty.
Owszem był silniejszy od Stefana za sprawą ludzkiej krwi, ale nie mógł od tak
go zabić. Zza myślenia wyrwał go odgłos kroków.
-Nigdy nie
pukasz?- spytał odstawiając butelkę na stół.
Używając swoich
wampirzych zdolności momentalnie znalazł się przy intruzie, po czym
przygwoździł go do ściany.
-Petrova w moim
domu?- zdziwił się, ale nie poluzował uścisku.
-Petrova ma imię-wydukała dość nie wyraźnie z
powodu mniejszej porcji tlenu.
-No tak Katerina.
-Wolałabym Kath,
ale nawet stare imię z takich ust brzmi cudownie-odparła zatracając się w jego
oczach.
Oblizała swoje
wargi i korzystając z chwili nieuwagi odwróciła rolę zamieniając się z nim
miejscami. Teraz to ona zaciskała palce na jego szyi ukazując swoją pełna siłę.
Zaśmiała się cicho, po czym zbliżyła się do niego, zmniejszając dystans pomiędzy
ich ciałami do kilku centymetrów.
-Słyszałam, że
potrzebujesz rozrywki-szepnęła mu do ucha.
Po ciele Damona
przeszedł przyjemny dreszcz, gdy brunetka pocałowała go zachłannie. Powoli
zaczął odwzajemniać tą czynność, ale nagle przeszył go okropny ból. W mgnieniu
oka Katherine podniosła go i rzuciła o drzwi. Ciało Salvatore’a osunęło się bezwładnie
na podłogę, a w koło głowy zebrała się plama krwi.
-Pamiętaj ufaj niewielu i bądź gotów do
walki-skwitowała podchodząc do mahoniowego stolika.
Podniosła w
połowie pełną butelkę z whiskey i pociągnęła spory łyk.
-Wiedz, ze co noc zasypiałam mając na ustach jedna myśl, ze jutro jest zupełnie nowy dzień i więcej sił...
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
10 juz jest mam nadzieję ze sie podoba i chyba was nie zanudziłam? :D nadal można oddawać glosy na tego bloga <link w informatorze> komentarze mile widziane ;) dzisiaj troche dłuższy miłego czytania zyczę i zachecam do obejrzenia nowego zwiastunu do nastepnego xoxo
Biedny Damon i jego przysiega Stefan pasuję do Caro lub Rebeki Elena bardzo mi zsimponowała ona powinna być z Klausem niech tylko Katrinne nie potrzywa się pod Elenę pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPięknyyyyyy xD Caroline i Klaus ❤❤❤ czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńCudo *.*
OdpowiedzUsuńKlaus i Caro <3 Niech Stef będzie z Eleną :D
Oby Katherine nic nie odwaliła, choć znając życie odwali :/
Nom czekam na następny :* I życzę weny kochana <3
ooo Katherine <3 uwielbiam ją oby nie komplikowała spraw ;/ czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuńStefana przy Elenie, ani przy Rebece nie widzę...
OdpowiedzUsuńKlausa przy Caro też nieszczególnie, bo Klausa uwielbiam, a Caro wolałem jako pustą idiotkę z pierwszego sezonu serialu xD
A co oni tak widzieli w tej sypialni? Jak śpi przytulona, czy jak ujeżdża penisa Damona? Bo mnie to się wydaje, że zarówno Caro jak i Stef robią wielkie hallo z niczego. Co prawda sam nie chciałbym zastać mojej żony śpiącej z innym (tylko śpiącej), ale jakby mi to dobrze wyjaśniła i za argumentowała to bym się nie boczył, a jakaś tam koleżanka czy przyjaciółka też nie ma prawa się boczyć, bo i o co? Przecież Damon nie jest Caro (chyba). Napisałem "chyba", bo ty nam nie wyjaśniłaś kto z kim jest, kto jest czyim bratem, ani nawet kim jest Alarick dla Eleny. Tak więc jeśli ktoś kto nie znał wcześniej TVD trafiłby na twojego bloga, to by stąd uciekł czym prędzej, gdyż miałby duży problem by się tutaj ogarnąć i pozlepiać fakty.
"odwracając się na piecie" - tej Michała Anioła, czy jakieś innej? - wybacz, żarcik, wiem, że to tylko literówka. Chodziło ci o piętę prawda?
Motyw z "dwie godziny wcześniej" nieszczególnie przypadł mi do gustu, ale cała reszta jest jak najbardziej okay.