,,Może masz w głowie myśli bardziej szalone niż ja. Może masz kogoś, a może właśnie kogoś Ci brak?"
Pustymi uliczkami Mystic Falls biegła dziewczyna. Słone łzy
spływały po policzkach spadając na betonowe płyty chodnika. Elena miała
wrażenie, że każde zderzenie kropli z ziemią odbija się echem w jej uszach. W
głowie miała mętlik, nie miała pojęcia co przed chwila się wydarzyło. Lecz
jedyną rzeczą, której była pewna to, to że popełniła jeden z największych błędów
życia. Darzyła Stefana ogromnym uczuciem, chciała z nim być do końca, ale to co
ją dręczyło było inne. Czuła dziwną wolność oraz zew natury. To nie było dobre,
to było mroczne.
Przestraszona
zwolniła tępa i złapała się za włosy prawie je wyrywając. Rozejrzała się
dookoła ciężko dysząc.
-To nie wydarzyło
się naprawdę-szepnęła do siebie roztrzęsiona.
Stała sama na
dobrze zadbanej drodze dla pieszych i zauważając to lekko odetchnęła. Cieszyła
się, że prócz czarnego kota przechadzającego się po płocie nie ma zbędnej
widowni, która mogłaby zadzwonić co najmniej po pogotowie, bo Gilbertówna znowu
szaleje. Zaśmiała się cicho dziwiąc się swoja nagłą zmianą nastroju.
-Zadzwońcie po
straż wampir na wolności!- krzyknęła machając rękami.
Nagle zastygła w
bez ruchu czując czyjąś obecność za plecami. Włoski na jej karku stanęły dęba,
a dziąsła przyjemnie zamrowiły.
-Hej, hej…
wszystko ok?- u boku Eleny pojawiła się czarnowłosa dziewczyna.
Do twarzy miała
przyklejony przyjazny i ciepły uśmiech, który wampirzyca od razu miała ochotę
zedrzeć. Przechodzę kryzys! Wrzasnęła
w duchu próbując się uspokoić eliminując przy tym objawy szaleństwa. Wypuściła
nieświadomie wstrzymywane powietrze z płuc, po czym wyprostowała się jak struna
strzepując niewidzialne drobinki kurzu ze swoich szczupłych ramion.
-Czuje się dobrze,
a czemu pytasz?- odparła zmuszając się do uniesienia kącików ust.
Nie za dobrze jej
to wyszło, bo zamiast szczerego uśmiechu wyszedł grymas jakby dopiero co zjadła
kilo cytryn.
-Nie no.
Pomyślałam, że coś się stało. Nie wyglądasz dobrze-odpowiedziała zmieszana.
-Nie wyspałam
się-rzekła z taką lekkością niczym piórko na wietrze.
-Tak w ogóle
jestem Samantha.
-Elena- mruknęła
podając brunetce rękę.
Gdy tylko ich
dłonie się spotkały poczuła się nieswojo. Wzrok zaszedł mgłą i poczuła ból
mięśni, który mógł być spowodowany nagłym sprintem.
-Ja już
pójdę-odparła odwracając się na pięcie i rzucając pędem w stronę domu.
Tym razem nie
zważała na przeszkody psychiczne oraz fizyczne nie chciała nawet zwalniać.
Wpadła na ganek, a tupanie jej stóp rozniosło się echem. Oparła się o drewniane
drzwi wejściowe z zamiarem podparcia wyczerpanego ciała. Zastanawiała się jaki
cudem jeszcze stoi, bo miała wrażenie, że od środka jest zbitym lustrem. Zza
myślenia wyrwał ją szczęk zamka, lecz nie zdążyła zareagować i wpadła do holu.
Szykowała się na twarde lądowanie, ale o dziwo w ostatniej chwili poczuła
czyjeś silne ręce podtrzymujące ją tuż nad panelami.
-Jer!- krzyknęła stając
na wprost brata.
Od razu rzuciła mu
się w ramiona o mały włos nie przewracając go. Poczuła jak ją obejmuje i do
oczu Eleny znów napłynęły łzy. Ale nie miała zamiaru całkowicie rozkleić się
ukazując jak od tych kilku godzin sobie nie radzi.
-Co słychać? Dawno
cie nie widziałam. Urosłeś? Opaliłeś się?- zasypała go pytaniami w między
czasie chwytając za podbródek chłopaka i oglądając jego twarz z każdej strony.
-Jakaś inspekcja
czy coś przegapiłem?- odparł Rick schodząc wolnym krokiem po schodach.
-Spokojnie… jestem
cały i zdrowy-zapewnił Jeremy odsuwając się.
Mężczyzna zaśmiał
się cicho dokładnie ilustrując sylwetkę Eleny.
-Mogę cie na
chwile prosić.
Kiwnęła głową
odprowadzając wzrokiem brata, po czym skrzyżowała ręce na piersi.
-Coś się stało?
-Stefan tu był.
Pytał się czy jesteś w domu. Coś nie tak między wami?- odparł, a brunetka
znieruchomiała.
Stefan! Stefan! Muszę do niego zadzwonić! Pomyślała
i od razu chwyciła za telefon. Wyszła z domu zostawiając zdezorientowanego
Alarica w cichym holu nawet nie racząc zamknąć za sobą drzwi.
-Mówiłem ci mamo,
że nie tylko psy ode mnie uciekają nawet ludzie to robią-powiedział z głową
skierowaną w stronę nieba.
Dziewczyna tym
czasem desperacko próbowała się dodzwonić do swojego ukochanego, lecz za każdym
razem włączała się sekretarka. A uciążliwa muzyczka co chwile rozbrzmiewała z
kieszeni Salvatore’a wprawiając w szał jego towarzyszkę.
-Albo to
odbierzesz, albo wydrapie jej oczy-syknęła Rebekah częstując się czekoladowym
ciasteczkiem.
Chłopak spojrzał
na nią i wytrącił jedzenie z ręki.
-Ejjj…- jęknęła,
tęskno spoglądając na nadgryziony kawałek leżący wśród malachitowej trawy.
-Zostaw. To na
jutro-mruknął odrzucając kolejne połączenie od Eleny.
Dziewczyna
skrzywiła się i ruszyła w stronę roztargnionej Caroline. Młoda wampirzyca
biegała od stanowiska do stanowiska nadzorując pracę przygotowawczą przed
jutrzejszym rozpoczęciem roku szkolnego. Co chwila jednak przystawała i
formując z palców ramkę przymykała jedno oko, po czym przyglądała się wiszącemu
transparentowi.
-Gdzie jest Lidia!
Próba cheerleaderek zaczęła się równe 10 minut temu!- krzyknęła do
zgromadzonych notując coś w małym, niebieskim notesie.
-Zawsze ja mogę ją
zastąpić-odparła Rebekah uśmiechając się złowieszczo.
-Nie przeszkadzaj
mi. Stefan zabierz stąd tą wywłokę-zbyła pierwszą machnięciem ręki i wróciła do
swoich zajęć.-Dziewczyny mówiłam pomarańczowe! Nie czerwone kwiatki!
-Czy ja wyglądam na wywłokę?!-spytała blondynka
unosząc idealnie wyregulowane brwi.
Salvatore wzruszył
ramionami chowając dłonie do kieszeni jeansów i na ślepo wyciszając komórkę.
Otworzył usta by odpowiedzieć, lecz zamknął je widząc oczy patrzące na niego
spod przymrużonych powiek.
-Nie odpowiadaj.
-Dobry
pomysł-przyznał, a jego mięśnie napięły się.
-Nie tylko ciebie ktoś dręczy-odparła tak cicho, że tylko wampir mógł to usłyszeć.- Widzisz ta dziewczynę pod dębem? Obserwuje nas od samego Grilla. -------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej kochani :D jak zwykle ta sama śpiewka a wiec czytajcie komentujcie polecajcie :D mam nadzieję, ze sie podoba również zapraszam wszystkich na pierwszy rozdział na ,,Pieśń wiatrów z północy"
Klik :D<----
Do nastepnego całuję
xoxo
Samanta jest dziwna ha Carolinne nazwała Rebech wywłoką dorobiła się kolejnego wroga myślę,że Samanta mogłaby się z Eleną zaprzjaznić ja chcę Klausa i Elenę razem kiedy Klaus się pojawi Elenę też przyciąga mrok pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo całkiem fajny rozdział ;) i też myśle że Samanta jest troche dziwna, ale czekam,na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńMoże być ciekawe z tą Samanthą :D Caroline jak pocisła Beccę :D Rozdział interesujący i nie mogę się doczekać już kolejnego rozdziału :) Zapraszam do siebie: http://anotherstrorycaroline.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńHaha :D
OdpowiedzUsuń" Przechodzę kryzys! " - Taka Elena, Twoja, zabawna, roztargniona, podoba mi się o niebo bardziej niż ta serialowa, czy nawet książkowa.
Wiesz co świadczy o dobrym pisarzu? Umiejętność rozśmieszenia czytelnika samymi słowami. Ty to masz! Śmiałam się do samego końca.
" Czy ja wyglądam na wywłokę? Lepiej n ie opowiadaj..."
Świetny, choć króciutki ten rozdział ;<
Czekam na następny! ;*
No no świetne :*
OdpowiedzUsuńKochana nie chcę mi się pisać, więc powiem tylko DAWAJ SZYBCIEJ NASTĘPNY ROZDZIAŁ :D
Czekam i całuję :*
No no świetne :*
OdpowiedzUsuńKochana nie chcę mi się pisać, więc powiem tylko DAWAJ SZYBCIEJ NASTĘPNY ROZDZIAŁ :D
Czekam i całuję :*
"Co przed chwila się wydarzyło" - przed chwilą
OdpowiedzUsuńCzyli jednak Elena była ze Stefkiem... a tuliła się do Damona. Mogłaby się w końcu decydować, a nie taką dziwkę trochę z siebie robi, przy okazji dając nadzieje obydwóm. Ciekawe czy dobrze by się czuła, gdyby Stef albo Dam nie mogli się zdecydować czy chcą ją czy Katherine. Swoją drogą w serialu uwielbiałem Katherine. Jej zołzowaty charakter i sukowaty styl bycia mnie urzekał i fascynował.
Stef pasowałby do Caro xD
Jerrego lubiłem gdy jeszcze ćpał i się szlajał z Vicky xD