niedziela, 28 czerwca 2015

Rozdział 10


 
,,W morzu żyją re­kiny, zaś w oczach ludzi nienawiść."




-Jeszcze trochę w lewo, jeszcze bardziej, jeszcze i... O idealnie!- krzyknęła uradowana Caroline odhaczając kolejny punkt w swoim niebieskim notesie organizacyjnym.
    Uśmiechnęła się do chłopaków stojących na drabinie i poprawiła niesforny kosmyk jasnych włosów. Już od 3 godzin biegała po szkolnym boisku nadzorując pracę przygotowawcze przed jutrzejszym dniem. W środku, aż buzowała w niej ekscytacja oraz radość. Zadowolona z siebie postukała w dolną wargę czarnym długopisem, po czym odwróciła się na pięcie wpadając na kogoś.
    -Oh, przepraszam-mruknęła schylając się po upuszczoną własność.
Nozdrza dziewczyny zaatakował przyjemny zapach męskich perfum, od których dostała zawrotów głowy. Podniosła pospiesznie wzrok i oniemiała widząc wpatrujące się w nią błękitne oczy. Miała wrażenie jakby zaglądały bezpośrednio w jej duszę ilustrując dokładnie każde wspomnienie. Zamrugała kilka razy by otrząsnąć się z tego, po czym stanęła wyprostowana.
    -Klaus.
    -Witaj kochana-odparł uśmiechając się lekko.
    -Co ty tu robisz?- spytała ostro.
    Spojrzała na jego wyciągniętą dłoń trzymającą pisak.
    -To chyba twoje-uniósł brwi oddając jej przedmiot.
    Caroline odebrała zgubę czując, że oblewa się rumieńcem, gdy ich palce się spotkały. Odruchowo cofnęła rękę wbijając wzrok w ziemię i próbując zasłonić włosami czerwone plamy na policzkach. Ale chyba nie za dobrze to wyszło, bo do jej uszu dotarł cichy śmiech mężczyzny.
    -Nie widziałaś Rebekhi?- odezwał się w końcu przerywając niezręczną ciszę.
    Blondynka uniosła podbródek dotykając twarzy, żeby sprawdzić czy aby nie jest gorąca. Potwierdzając w myślach swoje przypuszczenie spojrzała na Mikaelsona spod przymrużonych powiek.
    -Była tu gdzieś...razem ze Stefanem-mruknęła z pogardą i przeczesała palcami długie włosy.
    Zauważyła, że mina hybrydy momentalnie stężała. Zainteresowana tą nagłą zmianą humoru skrzyżowała ręce na piersi, po czym wykrzywiła kąciki ust w przebiegłym uśmieszku. Miała idealną okazję by mu dopiec zwłaszcza teraz, gdy okazało się, że Rebekah i młody Salvatore to dość drażliwy temat.
    -Chyba  go obejmowała, ogólnie byli tacy szczęśliwi- skłamała.
    Machnęła dłonią jakby to była nie warta uwagi błahostka i zaśmiała się donośnie. Klaus zmierzył wampirzycę uważnym spojrzeniem. Na jego twarzy znajdowała się poważna maska, którą po chwili zdjął sam jej wtórując. Całkowicie zbita z tropu zacisnęła usta w cienką linie przełykając głośno ślinę. Czego on chce? Pomyślała rozglądając się na boki. Przy stoisku z ulotkami zauważyła zmierzającą w ich stronę Elenę. Lekko przestraszona przygryzła wargę tak mocno, że poczuła przyjemny, metaliczny smak. Od samego rana unikała przyjaciółki oraz rozmowy na temat tego co widziała w sypialni Damona. Bała się, że wieloletnia przyjaźń mogła zostać nagle zachwiana, a wrażliwość Gilbertównej jeszcze bardziej pogorszyła by sytuacje.
    Od momentu, kiedy została wampirem jej smutek i żal były spotęgowane dwu a nawet trzy krotnie. Caroline nie wyobrażała sobie jak bardzo runął by świat dziewczyny, która w swoim życiu już przeszła pogrzeb kochających rodziców.
    -W czymś mogę ci jeszcze pomóc?- spytała uprzejmie licząc w myślach metry, które dzieliły ją od sądu.
    Coraz wyraźniej słyszała dudniące kroki Eleny.
    -Dałabyś się zaprosić na kawę?
    -Nie wiem czy zauważyłeś, ale jestem zajęta- odparła wycierając dłonie w morelową bluzkę.
    20 metrów…15…10… Serce w piersi Caroline zaczęło boleśnie obijać się o żebra, a oddech przyspieszył. 6 metrów…3…
    -Cześć Caroline-ozwała się podchodząc bliżej.
    Spojrzała nie pewnie na stojącego dumnie Klausa i uniosła ciemne brwi.
    -Witaj Eleno- uśmiechnął się lekko.
    Brunetka zignorowała go, po czym przetarła zaczerwienione od płaczu oczy. Nie chciała martwić przyjaciółki, która chyba nawet na nią nie zerknęła, więc trochę ją to ucieszyło, ale też zaniepokoiło.
    -Możemy po…
    -O cholera! Już ta godzina, a tortu nadal nie ma. Muszę iść!- przerwała Caroline odwracając się i odchodząc.
    Wściekła na swoją przyjaciółkę położyła dłonie na biodrach ze świstem wypuszczając powietrze z płuc. Co tu się dzieje?! Już od rana mnie unika! Wrzasnęła w duchu, po czym przyjrzała się pierwotnemu, który stojąc z założonymi rękami mruczał coś pod nosem. W sumie jakby tak popatrzeć to byłaby z nich dobrana para. On ten zły, a ona zagrałaby tą dobrą. Jak w teatrze każda chwila pięknie wyreżyserowana. Ale przecież Caroline kocha Tylera. Tylera, który ...prowadza sie z tą wilczycą Hayley? Oczy Eleny momentalnie zrobiły się ogromne, miała wrażenie, że całkowicie wyszły z orbit. Otworzyła usta niedowierzając w to co widzi. Lockwood stał w cieniu budynków i obejmował wysoką brunetkę. Spróbowała wytężyć słuch, ale na nic zdały się jej starania, gdy co chwila z równowagi wytrącał ją dziwny odgłos. Zdenerwowana przeniosła wzrok na źródło dźwięku, a tak dokładnie to na czarnego kota, który drapał pazurami spróchniałą korę drzewa.
    -Cholerne koty-mruknęła ukradkiem pokazując kły.
    Zwierzę od razu zeskoczyło z gałęzi i schroniło się w pobliskich krzakach.
    -Nie sądziłem, że tak łatwo tracisz kontrolę-odparł Klaus.
    Albo jej się wydawało, albo wyłapała w głosie mężczyzny nutkę zdziwienia. Wywróciła teatralnie oczami i oblizała malinowe usta.
    -A ty co tutaj robisz? Znowu cię odrzuciła?- spytała unosząc lewą brew.
    Zaśmiał się nerwowo, po czym włożył ręce do kieszeni jeansów. Elena stąpała po cienkim lodzie, co doskonale wiedziała, ale nic sobie z tego nie robiła. Od chwili gdy się obudziła czuła w sobie dziwną odwagę, która wcześniej kryła się pod grubą powierzchnią smutku oraz żalu. Uniosła wojowniczo podbródek pokazując w ten sposób, że nie jest całkowicie bezbronna.
    -Chyba jesteśmy tutaj w tej samej sprawie.
    -Czyżby?- poprawiła niesforny kosmyk włosów.
    -Nie szukasz przypadkiem chłopaka...wampira, wysoki, brunet. Jak on miał? A! Salvatore-powiedział nie spuszczając wzroku z zakłopotanej dziewczyny.- Nie zawieruszył ci się nikt taki?
    -Nie. Przyszłam pomóc przed rozpoczęciem-oznajmiła zadowolona z siebie.
    Rozejrzała się dookoła , a jej wzrok przykuły ćwiczące cheerleaderki.- Wybacz, ale śpieszę się na próbę-dodała odwracając się na piecie.
    Odeszła zaledwie 10 metrów, kiedy usłyszała głos Mikaelson'a.
    -Umiesz się wywinąć panno Gilbert. Lecz wiedz, że kłamstwo zaprowadzi cię na samo dno!
    Przystanęła na moment dokładnie studiując każde słowo. Po plecach przeszedł jej lodowaty dreszcz, choć na dworze było mniej więcej 30 stopni, a wiatr ledwo co poruszał listowiem. Bardzo dobrze czuła świdrujący wzrok pierwszego, ale nie odwróciła się, tylko zniknęła za drzwiami sali gimnastycznej.

***

    Caroline stała oparta o ścianę budynku głównego, przyglądając się smakołykom znajdujących się na długim stole. Miała ogromna chęć spróbowania, ale hamowała się bo ważniejszą rzeczą było unikanie Eleny. Nie czuła się dobrze przez to, że musi uciekać przed przyjaciółką, lecz jej zdaniem najpierw powinna porozmawiać ze Stefanem, a nie z nią. Wychyliła się zza rogu by sprawdzić czy droga jest czysta.
    -Hej, Care!- krzyknął Matt.
    Dziewczyna podskoczyła przestraszona i odwróciła się do chłopaka.
    -Nigdy… ale to przenigdy nie rób tego więcej-odparła słysząc w uszach głośny szum krwi.
    -Przepraszam nie wiedziałem, że aż tak jestem straszny-wzruszył ramionami.- A jednak bycie człowiekiem ma swoje plusy. Nie jestem idealny i piękny jak wy- dodał, po czym zaśmiał się przeciągle.
    -Nikt nie jest idealny-podsumowała otrzepując bluzkę z czerwonego pyłku pochodzącego z cegieł.
    Uwielbiała tego blondyna, ale teraz wolałaby pobyć sama. To byłby wielki plus w jej kamuflażu.
    -Chowasz się przed kimś?
    -Niee. No co ty sprawdzam czy wszystkie przekąski już dotarły-powiedziała uśmiechając się.
    Szybkim gestem pokazała zastawiony blat. Matt spojrzał na nią podejrzliwie, ale nie odezwał się za co mu w duchu podziękowała.
    -Lepiej sprawdzę jak sprawa z balonami na bal. Cześć!- pożegnała się i ile sił w nogach popędziła w stronę klasy od historii.
    Zatrzymała się dopiero w drzwiach, po czym widząc znajomą sylwetkę ruszyła jak burza po drodze potrącając jednego z uczniów.
    -Stefan!- warknęła podchodząc bliżej.
    Chłopak uśmiechnął się lekko na jej widok wypuszczając w połowie napompowany balon.
    -Dlaczego jeszcze nie rozmawiałeś z Eleną?
    Nie odpowiedział tylko wyszedł z pomieszczenia, lecz nie uwolnił się od Caroline, która wytrwale przedzierała się za nim przez tłum ludzi.
    -Odpowiesz mi?!-krzyknęła przystając przy szafkach.
    Salvatore odwrócił się do niej od niechcenia i podrapał się po głowie. Otworzył usta by coś powiedzieć, ale do ich uszu dobiegł dźwięk komórki.
    -Odbierz-mruknęła z naciskiem.
    Niezauważalnie pokiwał głową, po czym wyjął urządzenie z tylniej kieszeni. Zdziwił się na widok nie znajomego numeru, lecz był pod bacznym spojrzeniem wampirzycy i  musiał odebrać.
    -Halo?
    -Stefan! Dlaczego nie odbierasz?! Martwiłam się o ciebie.
    -Eleno to nie jest rozmowa na telefon. Po zresztą jestem teraz zajęty-odparł odchodząc trochę dalej.
    -No to się spotkajmy... Damon tez nie był skory do rozmów.
    -Co? O co ci chodzi?- spytał lecz odpowiedziała mu głucha cisza, która została przerwana dopiero po chwili przez donośny śmiech.
    -Nie poznajesz mnie?
    -Katherine
    -Brawa dla pana spostrzegawczego, a jeżeli chodzi o tą moją tanią podróbkę to coś nie tak? Widzę, że jakiś konflikt-ozwała się wzdychając.
    -Czego chcesz?- spytał wtapiając się w tłum.
    Chciał mieć pewność, że przyjaciółka nie usłyszy tej rozmowy.
    -Dlaczego sądzisz, że coś chce? To już nie mogę zadzwonić i spytać się co u ciebie słychać?
    -Za dobrze cię znam. Nie uwierzę w twoje marne bajeczki.
    -No cóż sama w nie już nie wierze, ale sądzę, że uszczęśli­wienie wszys­tkich ludzi jest niemożliwe. Lecz wkurza­nie wszys­tkich wokół jest pros­tsze i bar­dziej zabawne. 


***

2 godziny wcześniej…   

    Promienie słoneczne wpadały przez szparę w zasłonie i oświetlały mahoniowy stolik, na którym stała pusta kryształowa szklanka. Damon już dawno zrezygnował z niej i pił ulubionego Burbona prosto z butelki. Musiał zatopić swój błąd jaki popełnił, a nie tylko go wykąpać w takiej małej ilości. Wiedział doskonale, że ten pocałunek nie ujdzie mu na sucho. Co prawda nie raz zdarzyło mu się pocałować Elenę, ale po tym wszystkim zawarł z bratem przysięgę.

„ Uszanuję wybór Eleny i nie tknę jej choćbym miał spłonąć na słońcu”

    Tymi słowami przypieczętował ich umowę, lecz teraz ją złamał i miał prawdziwe kłopoty. Owszem był silniejszy od Stefana za sprawą ludzkiej krwi, ale nie mógł od tak go zabić. Zza myślenia wyrwał go odgłos kroków.
    -Nigdy nie pukasz?- spytał odstawiając butelkę na stół.
    Używając swoich wampirzych zdolności momentalnie znalazł się przy intruzie, po czym przygwoździł go do ściany.
    -Petrova w moim domu?- zdziwił się, ale nie poluzował uścisku.
    -Petrova ma imię-wydukała dość nie wyraźnie z powodu mniejszej porcji tlenu.
    -No tak Katerina.
    -Wolałabym Kath, ale nawet stare imię z takich ust brzmi cudownie-odparła zatracając się w jego oczach.
    Oblizała swoje wargi i korzystając z chwili nieuwagi odwróciła rolę zamieniając się z nim miejscami. Teraz to ona zaciskała palce na jego szyi ukazując swoją pełna siłę. Zaśmiała się cicho, po czym zbliżyła się do niego, zmniejszając dystans pomiędzy ich ciałami do kilku centymetrów.
    -Słyszałam, że potrzebujesz rozrywki-szepnęła mu do ucha.
    Po ciele Damona przeszedł przyjemny dreszcz, gdy brunetka pocałowała go zachłannie. Powoli zaczął odwzajemniać tą czynność, ale nagle przeszył go okropny ból. W mgnieniu oka Katherine podniosła go i rzuciła o drzwi. Ciało Salvatore’a osunęło się bezwładnie na podłogę, a w koło głowy zebrała się plama krwi.
    -Pamiętaj ufaj niewielu i bądź gotów do walki-skwitowała podchodząc do mahoniowego stolika.
    Podniosła w połowie pełną butelkę z whiskey i pociągnęła spory łyk.
    -Wiedz, ze co noc zasypiałam mając na ustach jedna myśl, ze jutro jest zupełnie nowy dzień i więcej sił...
    







---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

10 juz jest mam nadzieję  ze sie podoba i chyba was nie zanudziłam? :D nadal można oddawać glosy na tego bloga <link w informatorze> komentarze mile widziane ;) dzisiaj troche dłuższy miłego czytania zyczę i zachecam do obejrzenia nowego zwiastunu do nastepnego xoxo

5 komentarzy:

  1. Biedny Damon i jego przysiega Stefan pasuję do Caro lub Rebeki Elena bardzo mi zsimponowała ona powinna być z Klausem niech tylko Katrinne nie potrzywa się pod Elenę pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknyyyyyy xD Caroline i Klaus ❤❤❤ czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo *.*
    Klaus i Caro <3 Niech Stef będzie z Eleną :D
    Oby Katherine nic nie odwaliła, choć znając życie odwali :/
    Nom czekam na następny :* I życzę weny kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  4. ooo Katherine <3 uwielbiam ją oby nie komplikowała spraw ;/ czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Stefana przy Elenie, ani przy Rebece nie widzę...
    Klausa przy Caro też nieszczególnie, bo Klausa uwielbiam, a Caro wolałem jako pustą idiotkę z pierwszego sezonu serialu xD
    A co oni tak widzieli w tej sypialni? Jak śpi przytulona, czy jak ujeżdża penisa Damona? Bo mnie to się wydaje, że zarówno Caro jak i Stef robią wielkie hallo z niczego. Co prawda sam nie chciałbym zastać mojej żony śpiącej z innym (tylko śpiącej), ale jakby mi to dobrze wyjaśniła i za argumentowała to bym się nie boczył, a jakaś tam koleżanka czy przyjaciółka też nie ma prawa się boczyć, bo i o co? Przecież Damon nie jest Caro (chyba). Napisałem "chyba", bo ty nam nie wyjaśniłaś kto z kim jest, kto jest czyim bratem, ani nawet kim jest Alarick dla Eleny. Tak więc jeśli ktoś kto nie znał wcześniej TVD trafiłby na twojego bloga, to by stąd uciekł czym prędzej, gdyż miałby duży problem by się tutaj ogarnąć i pozlepiać fakty.
    "odwracając się na piecie" - tej Michała Anioła, czy jakieś innej? - wybacz, żarcik, wiem, że to tylko literówka. Chodziło ci o piętę prawda?
    Motyw z "dwie godziny wcześniej" nieszczególnie przypadł mi do gustu, ale cała reszta jest jak najbardziej okay.

    OdpowiedzUsuń