piątek, 7 sierpnia 2015

Rozdział 15



   
 ,,Jestem wszystkim prawdą, fałszem i zagadką też...Tylko sobą być nie mogę."


   Elena siedziała otępiała na miękkim fotelu w salonie Salvatore’ów. Wzrok miała pusty, wbity w jakiś nieokreślony punkt. Choć nie okazywała niczego, wewnątrz ciągle przeżywała wieść, że Matt może być mordercą. Ale to przecież absurd! Znam go od małego, to nie może być on! Wrzeszczała w myślach, by jakoś trochę dać upust złości. Zresztą jak tak popatrzeć nie była w tej chwili sama. Naprzeciwko niej na czerwonej kanapie siedział sobowtór dziewczyny. Katherine również była obecna tylko i wyłącznie ciałem. Lekko przemęczony umysł krążył wokół spotkania z Samanthą oraz groźbie, którą usłyszała. Ona też nie wiedziała jakie mieć o tym zdanie.
   -Cześć-zza myślenia wyrwał je znajomy głos.
   Stefan wkroczył wolnym krokiem do pokoju, rozglądając się przy tym. Wiedział doskonale co się stało w szkole i musiał przyznać, że wstyd mu było, bo zamiast od razu przyjechać do swojej ukochanej, to knuł wraz z Rebekhą. Kiwnęła niezauważalnie głową, nawet na niego nie spoglądając.
   -Wszystko dobrze?- spytał z troską w głosie.
   Nie odpowiedziała tylko wstała, po czym wyminęła zdezorientowanego wampira. Zatrzymała się dopiero przy drewnianym stoliku. Wzięła szklankę w dłoń i zapełniła ją do połowy bursztynowym burbonem.
   -Nie pij tyle- mruknął, obserwując jak jego dziewczyna przechyla naczynie.- Elena, alkohol ci nie pomoże-zauważył, gdy ponownie pociągnęła porządny łyk tym razem z butelki.
   -To co mi pomoże?!- krzyknęła nagle, sprawiając że aż Petrova zwróciła na nią uwagę.
   -Porozmawiajmy.
   -O czym?! O pogodzie? Patrz jak ciepło, ptaszki śpiewają. One przynajmniej nie żyją ze świadomością, że ich najlepszy przyjaciel jest mordercą!
   Machnęła ręką, strącając biały flakon z kwiatkami.
   -Co się z tobą dzieje! Nigdy się tak nie zachowywałaś!- ton Stefana był ostry i stanowczy.
   -Nie chcesz, żebym taka była? To może wyłączę uczucia? Wszyscy będą zadowoleni. Prawda? Przyznaj to!- zrobiła kilka kroków w jego stronę.
   Nie wiedziała co się z nią dzieje, ale czuła iż jest coraz lepiej. Złość znalazła upust, robiąc miejsce kolejnym uczuciom.
   -Myślisz, że chce taka być? Wrażliwa i bezbronna?- spytała, a po policzkach zaczęły spływać słone krople.-Nie chce taka być rozumiesz! Nie chce być zależna od innych. Nienawidzę tego miasta i tych wszystkich szczęśliwych ludzi!
   W salonie rozległ się głośny trzask, gdy Elena zamachnęła się, po czym rzuciła pełną butelką o ścianę, o mały włos nie trafiając stojącego tam Damon’a.
   -Mój burbon- wtrącił, podnosząc rozbite szkło.
   Miał minę, jak małe dziecko, któremu spadł na ziemię ulubiony lód. Na moment zapanowała cisza, przerywana tylko i wyłącznie szlochem brunetki.
   -Mam was wszystkich dosyć!- wrzasnęła.
   Wybiegła z domu zostawiając otwarte na oścież drzwi i wpuszczając przy tym do środka chłodny wiatr. Zbliżała się jesień, nie dało się tego ukryć.
   Zrezygnowany Salvatore opadł ciężko na fotel, wzdychając głośno. Dopiero teraz zorientował się, że Katherine była ciągle obecna i nie odezwała się, ani słowem. Przekrzywił głowę, przyglądając się jej dokładnie. Siedziała z podciągniętymi pod brodę kolanami oraz nieobecnym wzrokiem. Lecz to co przykuło jego uwagę było niepokojące. Ciemna bluzka odkryła dziwne ślady na lewym ramieniu, jakby po pazurach.
   -Co ci się stało?- odezwał się, wskazując głową na ranę.
   -Nic takiego-skłamała.
   -Byłaś w lesie?- spytał, przypominając sobie ostatni atak wilkołaków.
   -Jestem na jakimś przesłuchaniu?- mruknęła, po czym wstała kierując się w stronę sypialni.
   -A tej co znowu?- ozwał się Damon, który desperacko zbierał nawet najmniejsze pozostałości po butelce.- Bunt kobiet czy co?


***

 
   Pogoda nie za bardzo dopisywała i już na początku września trzeba było przyodziać jakieś ciepłe bluzy. Wiatr zapowiadał krótką jesień oraz długą, mroźną zimę. Przez tutejszy las przedzierały się dwie osoby, które co jakiś czas potykały się o wystające korzenie.
   -Nie rozumiem czemu mnie tu zabrałaś kochana-syknął Niklaus, chowając skostniałe dłonie do kieszeni płaszcza.
   Caroline wywróciła teatralnie oczami ignorując kolejne narzekania ze strony pierwotnego i wytrwale brnęła przez multum gałęzi.
   -Musimy podejść wystarczająco blisko, więc daruj sobie różne uwagi-szepnęła, chowając się za potężnym dębem.
   -Nadal nie rozumiem, dlaczego nie mogliśmy podejść z drugiej strony, gdzie i tak kręci się dużo gapiów.
   -Bo moja matka jest szeryfem i by mnie zobaczyła. Proste-skwitowała, po czym uciszyła go zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.
   Wychyliła głowę zza swojej kryjówki, po czym odwróciła się czując intensywny zapach krwi. Klaus zmarszczył brwi spoglądając na ofiarę. Kolejne morderstwo, kolejne pytania.
   Ciało leżało na wygniecionej trawie sądzą po eleganckim ubraniu był to jakiś urzędnik bądź po prostu zwykły parafianin.
   -Wilkołak?- spytała dziewczyna, dokładnie lustrując głębokie ślady na klatce piersiowej poszkodowanego.
   -Możliwe-przyznał odchodząc trochę dalej.- Chodźmy stąd. Nic tu po nas.
   Ostatnie zaakcentowane słowo sprawiło, że na ustach Caroline pojawił się lekki uśmiech. Miała już iść w ślady swojego towarzysza, lecz błysk wśród gałązek przykuł jej uwagę. Kucnęła, ostrożnie sięgając po znalezisko. Był to wisiorek z serduszkiem na końcu i wygrawerowanymi literami H.M.
   -To ci dopiero wilczek- mruknęła sama do siebie.
   Zacisnęła pięść, równając krok razem z Mikaelson’em. Wyszli na leśną drogę, nie daleko miejsca zbrodni, po czym rozejrzeli się na boki. Wzrok dziewczyny zatrzymał się na brunetce stojącej koło radiowozu.
   -Gdzie idziesz?- odezwał się, gdy wampirzyca już zmierzała w upatrzonym kierunku.
   Ruszył za nią, lecz nie spodziewał się tego co nastąpiło potem. Napędzana adrenaliną popchnęła zdobycz prawie zwalając ją z nóg.
   -Hayley Marshall zmora Mystic Falls- odparła, kładąc prawą dłoń na biodrze.- To jest taktyka seryjnego mordercy?
   -O co ci chodzi?
   -Nie zgubiłaś czegoś przypadkiem, gdy zabijałaś tego niewinnego człowieka?- warknęła, ukazując naszyjnik.
   -Skąd go masz?
   -Traktujmy to jako dowód. Zgoda?- stwierdziła, opierając się o stojącego obok Klaus'a.
   -To nie tak...-zaczęła wilczyca, ale brutalnie przerwano jej.
   -Wytłumaczysz się na komisariacie-syknęła, używając wampirzej siły i wbijając paznokcie w kark sprawcy.




***


   -Złapali ją- w cichej, jakby uśpionej hali rozległ się donośny głos.
   Dziewczyna stojąca przy ogromnym, zakurzonym oknie odwróciła się w stronę postawnego mężczyzny.
   -Wiem. Czułam to- odpowiedziała, przyglądając się trzymanemu przedmiotowi.
   Był to miecz, ale nie byle jaki miecz.Lekki i idealnie wyważony.
   -A przypomnij mi jakie miałeś zadanie?- spytała, obracając w palcach cienkie ostrze.
   Przełknął głośno ślinę, obserwując każdy jej ruch.
   -Miałem... do... tego nie dopuścić-wydukał zdenerwowany.
   Zbliżyła się do niego okrążając go i przejeżdżając czubkiem broni po klatce piersiowej.
   -Wiesz co to jest rytuał seppuku? Bądź inaczej harakiri?-jej ton był spokojny oraz łagodny. - "Hara" oznacza brzuch a "kiri" cięcie. Wykonywali go samurajowie, którzy nie byli posłuszni swojemu cesarzowi, aby pokazać, że są niewinni, ale też odchodzą z godnością.
   -Wiem pani Curse.
   -Tylko, że nie którzy nie posiadają godności- mruknęła stając tyłem do rozmówcy.
   Złapała dokładnie rękojeść, wpierw poprawiając czarne, skórzane rękawiczki.
   -Dziś pełnie role twojego Kaishaku*.
   Odwróciła się gwałtownie, biorac przy tym zamach i podcinając mężczyźnie gardło.
   -Mnie nigdy się nie lekceważy...


*Kaishaku- postać pomocnicza w rytuale seppuku, odcinająca głowę osoby popełniającej samobójstwo podczas jej agonii.
---------------------------------------------------------------------------------------------------

Du dum. :D 15 rozdział napisany. Mma nadzieję, że sie podoba. Się porobiło haha :D Poznajemy mroczną stronę Hayley. Chciałam was tez zaprosić na filmik promujący bloga ;)



Czytasz= Komentujesz

Do nastepnego xoxo

7 komentarzy:

  1. Elena jaka wkurzona, PMS jak nic :D Katherine nie było wiele w tym rozdziale, ale dobitnie zaznaczyła w nim swoją rolę, trzeba powiedzieć.
    Caroline jak zwykle ma oczy dokoła głowy, spryciula jedna. Ładnie wyniuchała naszego wilczka. A jakie wytłumaczenie ma na to Hayley?
    No i w ogóle ta końcówka? Co jest kurczę, kto to? Tyle pytań, a zero odpowiedzi :( Muszę czekać do następnych części.
    Rozdział jak zwykle świetny i wciągający :3 Bardzo przyjemnie się czytało :)

    Dużo weny życzę :*

    [ blondwlosa-zagadka ]

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszesz tak nieprzewidywalnie i ciekawie, że szok! :D Elena jak bad, ciekawe co z tego wyjdzie :) Caroline oparła się o Klausa? :O Taki detal a jak cieszy :D Ogolnie to poprosze o wiecej jej relacji z nim ;) Nie zeby mi sie watek z nimi nie podobal, bo byl naprawde fajny, ale wiesz jak to jest gdy się jest zagorzałym fanem czegoś:D Caroline jaka cwana :) Pogratulować :) A ta scena na końcu to wgl. kto to był? xd Jedno wielkie WTF? Ale to dobrze, bo to jest to co lubię najbardziej <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Damon płaczący nad burbonem bomba nie spodzewałam się Helly lubię złą Elenę a Stefan mugł sobue darować uwagi tego typu no proszę Samanta taka nie pozorna a robi harakliri szkoda,że tak mało Katrinne

    OdpowiedzUsuń
  4. Damon płaczący nad burbonem bomba nie spodzewałam się Helly lubię złą Elenę a Stefan mugł sobue darować uwagi tego typu no proszę Samanta taka nie pozorna a robi harakliri szkoda,że tak mało Katrinne

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski rozdział <3
    Dobiło mnie to, że Matt może kogoś zabić XD No, ale fajnie, że wprowadziłaś coś nowego czego nikt inny by nie wymyślił :D
    Czekam na nn :*
    Weny kochana <3
    Zapraszam do siebie ;)
    http://trueloveisinmortal.blogspot.com
    http://never-be-another-one.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  7. A ten trailer to promuje bloga, czy serial i aktorów? Bo mnie się wydaje że serial i aktorów, a nie że został stworzony specjalnie do opowiadania, które ty publikujesz.

    Czytałem rozdziały pod rząd, więc całość skomentuje pod rozdziałem 16, bo już nie pamiętam, gdzie była ta linia dzieląca je...

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń