piątek, 31 lipca 2015

Rozdział 14




 ,,Siła nie jest naj­większą mocą...cza­sem by­wa do­wodem bezsilności..."


   Minęły już dwa dni od głośnego morderstwa w Mystic Falls. Choć sprawa miała miejsce w tutejszym liceum władze miasta nie widziały żadnych przeszkód by uczniowie nie chodzili do szkoły i nie prowadzili normalnego życia. Dzień po krwawej masakrze policja dopilnowała by wszyscy uczęszczający do tej placówki wraz z nauczycielami dotarli do niej bezpiecznie. W sumie to najbardziej chodziło im o to, aby od każdego zebrać odciski palców i porównać je ze znalezionymi na miejscu zbrodni. Na imprezę nie miał wstępu nikt nieznajomy, więc większość nastolatków nie odzywało się ani słowem żyjąc ze świadomością, że gdzieś tu wśród nich chodzi zabójca.
   Środa była chyba najbardziej luźnym dniem w tego rocznym planie Eleny, a szczególnie ucieszyła się na widok czwartej lekcji z Alaric’iem Saltzman’em. Rozsiadła się wygodnie w swojej zniszczonej ławce, po czym wyjęła pamiętnik oprawiony w ciemną skórę. Już od dawna nie postawiła tam żadnego znaku, żadnej litery nie mając pojęcia jak ubrać w słowa ostatnie wydarzenia. Założyła skuwkę na czubek długopisu i oparła wygodnie brodę na prawej ręce. Jej myśli błądziły od Stefana do tajemniczej Samanthy siedzącej dwa stoliki dalej.
   Z pustych kartek przeniosła wzrok za okno na lekko już pożółkłe liście drzew oraz rząd pozapinanych rowerów. Doskonale czuła na sobie spojrzenie nauczyciela, lecz nie przejmowała się tym i nie kryła, iż lekcja w ogóle ją nie interesuje. Na moment całkowicie wyłączyła się ze świata żywych jakby przenosząc się do upragnionego raju. Chociaż jako wampir to bardziej zasłużyła na piekło ze specjalnym miejscem VIP. Westchnęła głośno zamierając na moment. Na pustym korytarzu, swoim wyczulonym słuchem zdołała wyłapać czyjeś kroki. Zapewne to policja kręcąca się po zamkniętym skrzydle i badająca sprawę, lecz podskoczyła lekko, gdy drzwi od klasy otworzyły się.
   Do środka wkroczyło dwóch funkcjonariuszy mniej więcej po trzydziestce. Pierwszy z budową przy kości mruknął coś do Alaric’a i zlustrował twarze uczniów. Drugi z nich odchrząknął robiąc krok w przód, w ten sposób szykując się do jakiegoś przemówienia.
   -Jest w tej klasie Matt Donovan?- spytał, jedną rękę trzymając na kaburze.
   Wszystkie spojrzenia w sali skierowały się w stronę zdezorientowanego blondyna. Wstał powoli opierając się o stolik tak jakby bał się, że zaraz zemdleje. Upuścił z hukiem na podłogę żółty zakreślacz, od którego miał całe wymazane dłonie i kiwnął lekko głową.
  -Pójdziesz z nami-rzucił ten drugi, po czym ponownie szepnął coś do Saltzman’a.
  Chłopak ruszył w stronę drzwi oglądając się nerwowo za siebie. Wzrokiem odnalazł Elenę, nieruchomą i otępiałą. Chciał znaleźć w niej trochę otuchy, ale siedziała wstrząśnięta obracając w palcach czarną skuwkę. Nikt nie miał pojęcia co się stało, kiedy zamknęły się drzwi po klasie przeszły szepty oraz westchnienia ulgi. Wszyscy podejrzewali dzieciaka, którego tak dobrze znała.
   Czuła, że puls jej przyspiesza, a dziąsła przyjemnie mrowią. Miała ochotę rozszarpać ludzi stojących za tą całą sprawą. Złość oraz chęć mordu narastała w niej i nawet wibracja w telefonie nie przerwała jej rozmyślań póki nie usłyszała cichego trzasku. Przeniosła wzrok na ławkę i dwa kawałki długopisu, które kurczowo trzymała w dłoniach. Siła dziewczyny tak wzrosła, że aż przełamała na pół metalowy pisak brudząc tuszem swoją skórę wraz z blatem stolika. Zdenerwowana wyjęła w końcu uciążliwy telefon i odczytała wiadomość. ,,Wyjdź na zewnątrz- Damon”.
   Westchnęła ciężko, po czym weszła nauczycielowi w pół zdania.
   -Mogę iść do łazienki się umyć?- nie czekała na odpowiedź tylko zgarnęła kluczyk od ubikacji i wyszła na korytarz.
   Dyrektor oświadczył, iż na pewny okres uczniowie będą korzystać z łazienek dla personelu specjalnie zamykanych, aby uniknąć dziwnych sytuacji. Elena rozejrzała się na boki podążając w stronę toalety. Miała już skręcić i otworzyć drzwi, ale poczuła mocne szarpnięcie. Ktoś ciągnął ją przez hol mrucząc coś pod nosem.
   -Cholera Damon oszalałeś?!- krzyknęła, gdy zdołała rozpoznać napastnika.
   Wyrwała się z uścisku chłopaka stając naprzeciwko niego. Przeniósł wzrok z twarzy na jej pobrudzone ręce.
   -Nie mamy czasu na kąpiel z bąbelkami-rzucił, ponownie łapiąc ją za nadgarstek.
   -Co się stało?
   -To, że właśnie idziemy ratować tyłek twojemu kumplowi, a ty co chwila się zatrzymujesz-odparł poirytowany.
   -Matt’a?!- tym razem przyspieszyła kroku.
   Chciała zadać mnóstwo pytań, lecz pozwoliła by wampir wytłumaczył wszystko kawałek po kawałeczku.
   -Aresztowali go-odezwał się po chwili ciszy.
   Przeszli pod rozciągniętą taśmą policyjną uważając, aby nikt inny nie zwrócił na nich zbytniej uwagi. Skierowali się do sali od chemii, która chwilowo pełniła rolę małego komisariatu. Na drewnianym krześle siedział skuty blondyn. Wzrok wbił w ziemię, ale gdy tylko weszli podniósł go spoglądając błagalnie na przyjaciółkę.
   -Na miejscu zbrodni znaleziono jego odciski-dokończył brunet, kładąc dłoń na ramieniu dziewczyny.
   Zaśmiała się nerwowo zerkając na opierającą się o biurko Liz Forbes.
   -To jest jakiś kiepski żart-stwierdziła, wybuchając jeszcze głośniejszym chichotem.
   W oczach Matt’a było widać łzy oraz iskierkę żalu. Do klasy wkroczyło tych samych dwóch funkcjonariuszy, którzy go zabrali. Podpisali jakieś papiery leżące na blacie, po czym wyprowadzili chłopaka zatrzaskując za sobą drzwi.
   -To nie jest prawda, to mi się śni, nie, proszę. Ja chce się obudzić!- krzyknęła opadając na kolana, a histeryczny śmiech powoli przechodził w rozpacz.
   Po policzkach zaczęły spływać słone krople skapując na niezbyt czystą posadzkę. Złapała się za włosy jakby chciała je wyrwać i ponownie wrzasnęła.
   -Proszę obudźcie mnie!
   -Elena spokojnie, cii-szepnął Damon, kucając przy niej.
   Objął ją by choć trochę poczuła się bezpiecznie.
  

*** 

     Dzień jak co dzień. Nudny i ciepły, ale o dziwo bez opiekunów, którzy pilnują jej jak oka w głowie. Katherine korzystając z okazji wyszła wreszcie na świeże powietrze rozstając się już z o wiele mniejszym zapasem burbonu i udała się do miejscowej knajpki. Siedziała na wysokim krześle co chwile przechylając kieliszek z czystym alkoholem, szukała jakiegoś naiwniaka, który z chęcią użyczyłby swojej świeżej krwi.
   Wstała kierując się w stronę przystojnego szatyna, lecz zamarła na chwile czując na sobie czyjś wzrok. Odwróciła się powoli i ujrzała czarnowłosą dziewczynę. Skinęła w stronę zaplecza podnosząc się, po czym zniknęła za metalowymi drzwiami.
   -Łatwa zdobycz-mruknęła do siebie ruszając w ślad za ofiarą.
   Zaułek obok baru nawet w dzień był dość ciemny, lecz nie sprawiało to problemu doświadczonemu wampirowi.
   -Proszę. Proszę. Proszę. Kogo moje piękne oczy widzą. Katerina Petrova. Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś cię spotkam-ozwała się nieznajoma, uśmiechając się przebiegle.
   To co poczuła brunetka było gwałtowne, coś podobnego do przebłysku pamięci. Te same oczy, ten sam głos, tylko nie ten wygląd i figura. Zaśmiała się cicho.
   -Samantha! Ile to my się nie widziałyśmy? 50 lat? 70?-odparła Katherine krzyżując ręce na piersi.
   -Dokładnie 76. Myślałam, że już dawno dopadli cię łowcy, a ty tak nisko się stoczyłaś, że aż jedzie od ciebie alkoholem na kilometr.
   -Ja przynajmniej jestem sobą-prychnęła.- Przypomnij mi jak się teraz nazywasz? Panno Curse.
    W mgnieniu oka znalazła się przy starej znajomej przypierając ją do ceglanego muru.
    -Radzę ci lepiej wracaj stąd skąd przyszłaś-syknęła Petrova wbijając jej paznokcie w szyję.
    -A ty nadal myślisz,  że jesteś ode mnie silniejsza?
   Rolę momentalnie się odwróciły, gdy wampirzyca odwróciła wzrok. Teraz to ona wisiała 50 centymetrów nad ziemią przyciskana do zimnej ściany.
   -Ze mną słońce nigdy nie wygrasz, a jeżeli komuś piśniesz choćby słowo, że mnie widziałaś to znajdę cię i wyrwę ci te piękne kiełki. W tej grze nic nie znaczysz... Zresztą tak jak zwykle-warknęła Samantha robiąc głęboki ślad na ramieniu wampirzycy.
   Brunetka opadła ciężko na ziemie zakrywając miejsce, gdzie wbiły się szpony. Zakasłała głośno, po czym spojrzała na dłoń, którą zasłoniła usta. Skóra była poplamiona gęstą krwią,a w ustach gościł metaliczny smak. Wiedziała, że to nie pierwsze ich wspólne spotkanie w Mystic Falls, więc musiała zacząć działać.
   -Gra rozpoczęta.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Chyba jesteście zadowoleni? :D Mam skryta nadzieję że tak prosze bardzo wszystkich
 tych, którzy czytają, aby zostawili po sobie nawet krótki komentarz. :D
Do nastepnego xoxo

9 komentarzy:

  1. No proszę kim jest Samanta wilkiem zamkneli Mata nie wierzę co Samata kombinuję tyle pytań mam nadzieję,że Katrinne nie zruci się o pomoc do Klausa pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. No proszę kim jest Samanta wilkiem zamkneli Mata nie wierzę co Samata kombinuję tyle pytań mam nadzieję,że Katrinne nie zruci się o pomoc do Klausa pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Samantha, czyżby stara znajoma Katherine, która ma z nią jakieś niewyjaśnione sprawy z przeszłości? Wydaje się być groźna :D Ale znając Kath, nie pozwoli jej na zbyt dużo :) No i co z Mattem? Mam nadzieję, że sprawa szybko się wyjaśni, a mój ulubiony blondyn nie ucierpi :)
    Czekam na kolejne rozdziały i życzę dużo weny :*

    blondwlosa-zagadka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz serio będzie krótki, ale tylko Cię zawiadomię, że rozdział przeczytałam, a skomentuję go jutro z samego rana, także oczekuj :D

    L x

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział :*
    Uu Samantha stara znajoma Katherine.
    Katherine ty jej na to pozwoliłaś co zrb...
    No i Matt. Biedny. Co z nim?
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Biedny Matt :( ciekawa jestem co dalej z nim xd i Samantha ahhhh
    Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Te dwa rozdziały przeczytałem pod rząd, więc komentuje pod ostatnim obydwa (wybacz mi taki zabieg).
    Zastanawia mnie czy naprawdę Klaus ma coś wspólnego z tą zbrodnią. No i kolejna sprawa, to fakt iż gazeta wspomina o wampirach, czyli ludzie już wiedzą, że takie stworzenia naprawdę istnieją? Wydawało mi się, że wampiry były tajemnicą i ich zbrodnie były zawsze zrzucane na zwierzęta.
    Reb nadal lubię, nawet jeśli tyle pije.
    Ciekawie, że wprowadziłaś Sam, ale nie wiem kim ona jest... myślę, że ten temat rozwiniesz w kolejnym rozdziale.
    Muszę przyznać, że styl ci się poprawił. Nie ma już tylu powtórzeń i są naprawdę dobre opisy. Nadal się trochę gubię w twoim opowiadaniu, ale myślę, że to tylko kwestia czasu i przyzwyczajenia się do twojego sposobu prowadzenia fabuły i tych przeskoków między miejscami i bohaterami. Raczej się odnajdę, a przynajmniej mam taką nadzieję, że nie zaginę.

    Pozdrawiam:
    dariusz-tychon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. no to mnie zaskoczyłaś xD Tak jak Katherine każdemu grozi tak tutaj zrobila to Samanta xd i wow, jej ciałem steruję ktoś inne, no nieźle xD Wyobrażam sobie jak malutka i chudziutka Lucy Hale, podniosla wysoka Nine Dobrev :D Rozdzial boski! Zapraszam do siebie na nowy rozdział: http://anotherstrorycaroline.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń