środa, 15 lipca 2015

Rozdział 12


,,Po trupach do celu, ale pamiętaj nie ma zbrodni doskonałej..."

  Czerwone i niebieskie światła policyjnych kogutów co chwila oświetlały poważną twarz młodego  Salvatore'a. Chłopak stał oparty o mur głównego budynku szkoły wyczekując aż drzwi prowadzące do miejsca zbrodni otworzą się. Nie musiał długo się niecierpliwić bo po paru minutach wyszła szeryf Mystic Falls- Liz Forbes.Z głośnym zgrzytnięciem ściągnęła gumowe rękawiczki i rzuciła je niedbale na maskę radiowozu.
   -Wiadomo coś więcej? - spytał widząc jak zdenerwowana kobieta wyciera dłonie o ciemno zielony mundur.
   -Jak na razie jedyny plus to taki, że możemy wykluczyć...-urwała, bacznie obserwując krzątających się przestraszonych i zdezorientowanych uczniów.
   Odciągnęła Stefana na parę dobrych metrów by być po za zasięgiem słuchu nie pożądanych osób. Otworzyła usta by kontynuować, ale uniemożliwił to Damon, który zatrzymał się przy nich ciężko dysząc.
   -Przepraszam, przyjechałem  najszybciej jak mogłem - mruknął nabierając rześkie powietrze w płuca.
   -Co tak długo? Zazwyczaj jesteś odrazu po moim zawiadomieniu.
   -Można powiedzieć, że coś mnie zatrzymało. Stare sprawy-machnął lekceważąco ręką by jak najszybciej  odejść od tego tematu.
   -No dobrze... jak wiecie ofiarą była Lidia Watermann, to co chyba najbardziej nas cieszy,a szczególnie mnie to , to że  można wykluczyć atak wampira. Nie znaleźliśmy żadnych śladów po kłach - ozwała się krzyżując ręce na piersi.
   -A więc , jeżeli to nie wampir. To sugerujesz, że ktoś tu sobie wszedł i tak poprostu zabił?-spytał z niedowierzaniem Stefan.
   -I to jest chyba najgorsze. Nikt inny po za nauczycielami i uczniami nie miał wstępu na dzisiejszą imprezę - odparła zaciskając usta w cienką linie.
   -Czyli mamy mordercę w naszym małym Mystic Falls -podsumował Damon wciskając dłonie do tylnych kieszeni jeansów.
   -Jakieś ślady? - wtrącił Stefan ignorując żartobliwy  ton brata.
   Nie odpowiedziała tylko ruszyła w stronę wejścia dając znać by podążyli za nią. Salvatore'owie szli bardziej z tyłu, więc bez problemu mogli pozwolić sobie na cichą  rozmowę.
   -Dlaczego to zawsze my musimy się bawić w detektywów? -jęknął Damon mijając kolejny zakręt u boku jedynego członka rodziny.
   - Myślałem, że lubisz tą fuchę.
   - Kiedyś może i tak, ale mam dosyć,  a szczególnie
 łazienek.
   -Mam rozumieć,  że nie będziesz się kąpał-odparł brunet, a na jego ustach zaigrał lekki uśmiech.
   -Jeżeli nie skręcę z powrotem rur to w całym domu nie będzie wody. Bo wyobraź sobie nasz, kochany sobowtór w ramach buntu wrzucił mój pierścień do zlewu - powiedział dotykając palcami chłodny kamień lapis-lazuli.
   -Niech zgadnę zupa była zasłona? -zażartował, lecz zdziwił się słysząc słowa padające z ust wampira.
   -Nie...kupiłem zły szampon.
 
Skręcili za róg i wkroczyli do damskiej ubikacji. Zauważyli, że szeryf zdążyła się już pozbyć reszty pomocników,  którzy tu aktualnie pracowali, dając im możliwość na wymienienie własnych poglądów. Damon zrobił kilka kroków w przód omijając ślady krwi, po czym wzdrygnął się widząc ufajdane lustro. Na szklanej powierzchni widniał ogromny, szkarłatny napis "Mouse".
   -To jedyna rzecz jaką pozostawił po sobie sprawca - odparła Liz kładąc ręce na biodra.
   -Sceneria niczym z dobrego horroru - rzucił brunet krzywiąc się.
   -Nigdy nie spotkałam się z takim przypadkiem - przyznała.
   Jej wzrok był skierowany w stronę małego otwartego okienka po lewej stronie.
   -Zostawił autograf jak na krwawej gali.
   -Damon-łypnął na niego Stefan kręcąc głową.
   -Spójrzcie na ślady - wskazała na zabarwiona posadzkę pod ich stopami.
   Faktycznie były dość dziwne. Smugi na niegdyś żółtych kafelkach oraz rozmazane ślady dłoni wskazywały na to, że ofiara się czołgała bądź ktoś ją ciągnął. Czerwone mazaje prowadziły do kabiny prysznicowej, gdzie znaleziono martwą Lidie.
   -Dobra, ale jeżeli do jej śmierci nie przyczynił się wampir to w jaki sposób została zamordowana?-spytał młodszy z braci krzyżując ręce na piersi i marszcząc gęste brwi.
   Atmosfera w pomieszczenia zrobiła się nieprzyjemna, a ostatnie wypowiedziane słowo zawisło pomiędzy nimi równocześnie jakby zabierając cenny tlen.
   -Miała na plecach ślad po nożu. Niestety nie znaleźliśmy narzędzia. Lecz jakby nie patrzeć poszlaka świadczy bardziej o ranach z przodu  ciała, a więc sprawca musiał ją dopaść przy umywalce. Najpierw jakoś okaleczył,  bo niemożliwe, aby odrazu wbił ostrze.-Pewnym ruchem obrysowała odbite krwawe dłonie przy zakręcony kranie.- Musiała się bronić... Spójrzcie próbowała się czegoś złapać.
   -Skąd ta pewność, że to jej odciski?-wtrącił brunet.
   Wzruszyła ramionami.
   -To są moje przypuszczenia. Wszystko poszło do analizy, więc niedługo się dowiemy.
   Przez chwilę stali w milczeniu rozważając różne wersje wydarzeń,  aż w końcu Damon wypuścił ze świstem powietrze z płuc,  wzruszył ramionami i wyszedł na pusty korytarz.
   -Będziemy w kontakcie - rzucił Stefan ostatni raz spoglądając na pomieszczenie, po czym poszedł w ślady brata.
   Bez problemu zrównał się z wysokim chłopakiem podążającym w głąb ciemnego holu. Starszy przystanął nagle wpatrując się w czarny kąt wyostrzając zmysły. Coś wyczuł,  ale nie miał pojęcia co. Brunet bacznie obserwował jak przeczesuje swoje kruczoczarne włosy, a zło wrogość zawarta w jego spojrzeniu zamienia się w troskę.
   -Elena?- spytał cicho zbliżając się do upatrzonego miejsca.
   To absurdalne. Nikogo tu nie ma. Pomyślał Stefan wysyłając kontrolny bodziec, lecz nie wyczuł w pobliżu żadnego organizmu. Podszedł bliżej i ujrzał zwiniętą dziewczynę, przy której klęczał Damon. Miała nieobecny wyraz twarzy oraz kolana podciągnięte pod samą brodę. Siedziała tutaj nie wiadomo ile, a on najzwyczajniej w świecie nie wyczuł jej obecności. Na początku przestraszył się nie słysząc szumu krwi oraz cichego bicia serca, ale uspokoił się, gdy wydmuchała głośno powietrze przez nos.
   -Wszystko dobrze?
   Milczała.
   -Elena wszystko okey?-ponowił pytanie.
   -Jeszcze dzisiaj rano nakrzyczałam na nią za to, że się spóźniła. W sumie... nigdy jej nie lubiłam. Zachowywała się jak wielka gwiazda. Przed rozpoczęciem z kimś rozmawiała. A potem pojawił się on.
   Salvatore'owie spojrzeli na siebie zdezorientowani. Głos Eleny był przerażająco spokojny, niemal wyrzuty z jakichkolwiek emocji.
   -Lidia? Widziałaś ją wcześniej?
   -Z kim?
   Zasypywali ją serią wypowiedzi sprawiając, że czuła się jak na jakimś przesłuchaniu. Nie... stop. Nic nie czuła. Jakby była pusta w środku, a skóra była tylko beznadziejnym opakowaniem.
   -On był jak zwykle piękny i przerażający. Widziałam go nie pierwszy raz. Kogoś śledził albo poprostu był przybłędą - odparła, a Stefan złapał ją za ręce by zwrócić na siebie uwagę,  lecz nie zareagowała.-Zostawił coś po sobie.
   -Co takiego zostawił? Kto?
   -Coś z nią nie tak Stefan - mruknął do brata rozglądając się na boki.
   Szkoła była pusta i z częściowo pogaszonymi światłami przypominała bardziej szpital psychiatryczny niż placówkę gdzie edukowano młodzież.
   -Za oknem drzewo rośnie, kwitnie na złość wiośnie. Zostawił ślady na korze choć i tak nikt mu nie pomoże, a powróci jak noc i owinie nas w ciepły koc. Prawdziwe oblicze klątwa się stało dla niego bo ratunku szukał dla życia swego- wyrecytowała.
   Wiatr na zewnątrz złowrogo zawiał sprawiając, że rozkołysane  konary uderzyły z hukiem o szybę. Zapadła cisza nikt ze zgromadzonych nie potrafił wydobyć z wnętrza gardła jakiegokolwiek dźwięku. Nagle z wnętrza torebki dobiegła ich melodyjka sprawiając, że Elena podskoczyła przestraszona. Z trudem nabrała powietrze w płuca jakby się dusiła, po czym pokręciła głową.
   -Nic ci nie jest? Dobrze się czujesz?
   Spojrzała na braci mrużąc oczy.
   -Tak. Czemu pytasz? Chyba przysnęłam- stwierdziła pół przytomna.
   Damon wysunął dolną szczękę zastanawiając się nad czymś.
   -Nie pamiętasz co mówiłaś?- ozwał się w końcu, lecz odpowiedział mu dziwny wyraz twarzy.
   Dziewczyna nie wiedziała o co im chodzi i patrzyła się na nich jak na idiotów.
   -Co tu się do cholery dzieje-warknął pomagając jej wstać.
   -Byłam zmęczona siadłam na chwile i chyba morfeusz mnie zaatakował-zażartowała, ale ani jednemu ani drugiemu wampirowi nie było do śmiechu.
   W Mystic Falls coś się działo, teraz Stefan dobitnie był tego pewien.
   -Musze iść Rick miał na mnie czekać przy samochodzie-rzuciła odchodząc.
   Damon złapał ją w ostatniej chwili za przegub i zmusił by spojrzała mu w oczy.
   -Na pewno nic nie pamiętasz? -spytał, ale nie usłyszał odpowiedzi.
   Nie musiał. Nie okłamywała go, była szczera. Widział to w czekoladowych oczach Eleny. Puścił ją, a ona odeszła uśmiechając się lekko na pożegnanie. Obaj patrzyli za nią, póki nie zniknęła za zakrętem.
   Pusty korytarz wypełnił huk, gdy zamknęła za sobą drzwi. Wkoło było pełno wozów policyjnych stojących na trawnikach oraz chodniku. Zwinnie ominęła jeden z samochodów wchodząc na asfalt wylany na parkingu. Przed oczami miała ciągle te dziwne spojrzenia Salvatore'ów. O co im chodziło? Patrzyli na mnie jakbym oszalała. Myślała spoglądając na gwiezdny dywan rozpostarty na granatowym niebie. Nabrała powietrze w płuca, lecz nie potrafiła się go pozbyć. Wzrok zaszedł mgłą, a głowę przeszył okropny ból. Spocone dłonie przycisnęła do obolałych skroni i krzyknęła. Upadła na kolana wypuszczając z ręki torbę, po czym poczuła na ramieniu czyjś dotyk.
   -Elena? Coś ci się stało? -zza pleców usłyszała spokojny głos.
   Dziwne uczucie miażdżenia zniknęło niespodziewanie tak samo jak się pojawiło. Zamrugała kilka razy i spojrzała na czarnowłosą  dziewczynę.
   -Samantha?- spytała zdziwiona.
   Podniosła się powoli otrzepując kolana z drobnego żwiru.
   -Przechodziłam obok i zobaczyłam, że klęczysz. Wszystko dobrze?
   Pokiwała niezauważalnie zabierając się do zbierania rzeczy, które wypadły z torebki.
   -Dziwna sprawa z tą Lidia.  Prawda?- odparła podając jej szminkę oraz chusteczki.
   -No niestety... Jest już późno chyba pójdę, ale dziękuję za pomoc.
   -Nie ma sprawy - uśmiechnęła się promiennie.
   Elena rozejrzała się po placu i ze smutkiem stwierdziła,  że drogę do domu będzie musiała pokonać pieszo. Dziwnie się czuła po tym jak spotkała tą nową uczennicę, lecz odepchnęła wszystkie swoje czarne scenariusze. Postanowiła przez resztę trasy nie myśleć o niczym.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam ze tak późno ale jestem ciągle na urlopie rozdział napisany na tablecie starałam się poprawić błędy, ale jeżeli jakiegokolwiek zauważcie to bardzo przepraszam :* Mam nadzieje, ze się podoba
Bardzo proszę o ZOSTAWIENIE KOMENTARZA
Całuje xoxo

11 komentarzy:

  1. Super rozdział! :3
    Nie przejmuj się błędami. Odpoczywaj sobie w najlepsze, a blogiem zajmij się po powrocie! Jakoś trzeba odreagować poprzednie miesiące!
    Mystic Falls nigdy nie było zwykłym miastem ze zwykłymi mieszkańcami, ale teraz naprawdę coś się dzieje. Ale oczywiście nasi panowie szybko sobie z tym poradzą.
    Jeśli mogę to chciałabym prosić o więcej Klausa i Caroline<3 Oni są najlepsi♥
    Czekam na kolejny:)

    L x

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo mi się spodobał ten rozdział :) Doskonale piszesz te rozdziały, aż ci zazdroszczę ;D Wyrażasz w tak fajny sposób każdą myśl bohatera, że naprawdę przyjemnie się to czyta ^^ Co do błędów to wychwyciłam je trochę, ale pewnie gdybym ja pisała to na tablecie to w każdym wyrazie miałabym błąd :) Jestem mega ciekawa o co w tym wszystkim chodzi, bo jak na razie to wszystko jest takie nieprzewidywalne, no i prawidłowo! :3 Kiedy next? + Dziękuję za komentarz u siebie na blogu <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się. Team Liz-Damon-Stefan w akcji. Opisy niczym z powieścu detektywistycznej, przypomniało mi się jak czytałam Sherlocka... Ogółem rozdział na plus, czekam na więcej.
    ściskam
    Elena

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajny rozdział :)
    Bardzo mi się podoba i czekam na next :)
    Życzę Weny :P

    truelifebydamien.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgubiłem szampon to mnie rozwaliło może Elena ma wizję przyszlości może to przepowiednia Klaus i Elena są najlepsśi

    OdpowiedzUsuń
  7. Haha, haha. Jak przeczytałem o tej za słonej zupie i złym zasłonie to nie potrafiłem się nie zaśmiać. Uwielbiam Damona gdy jest z Kate.
    Widzę akcja zaczyna się rozkręcać, a fabuła nabiera kształtów. Szkoda, że dopiero przy rozdziale 12, a wcześniej zajmowałaś się czymś co jest średnio ważne. Wiem, że chciałaś w ten sposób przybliżyć czytelnikom bohaterów, ale wyszło ci to fatalnie, bo ja nadal nie wiem co kogo łączy (wiem, bo kojarzę kilka odcinków serialu, jednak ty nie możesz liczyć, że każdy kto tu trafi będzie fanem TVD, bo tak nie będzie i może kogoś kto nie zna pamiętników zainteresować twoje opowiadanie... tylko niestety już na początku może zdarzyć mu się zabłądzić, a drogowskazów brak).
    Wierszyk ma nierówne strofy ;-) Ubawiła mnie trochę ta dziecinna rymowanka. Liczyłem na coś mroczniejszego, a nie na wierszyk niczym z przedszkola...
    Ciekawe o co chodzi z tą nową uczennicą.
    Mam cichą nadzieję, że masz jakiś plan na to opowiadanie, a nie że lecisz sobie na żywioł...

    j-i-s.blogspot.com

    dariusz-tychon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne <3 Piszesz super :) Życzę weny ;*
    A, i jesteś nominowana do LBA :) Wszystkie informacje na moim blogu.

    Zapraszam do mnie: miecwlasnezycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział *-* I ta akcja *.* I ta akcja *-* Kocham ten blog :*
    Błędami nie ma co się przejmować bo każdy je robi :*
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie
    http://trueloveisinmortal.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział! Szkoda mi w sumie tej Lidii
    Ale zastanawia mnie, co stało się Elenie, wtedy, gdy rozmawiała ze Stefanem i Damonem. Nie mogę doczekać się następnego! :))


    i-am-not-your.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń